ave m...
vale oratio,
muller semper parata.
01.
Adresatem pragnień, tej oto był, kobiety,
Apollem został, dla Scarlet alias Julietty,
We wigilię Sylwestra, niespodziewanie,
Wiadomość przesłała, iż ogniem płonie,
Miłostką nadzmysłową, tą od Platona,
Myślał wedy, ze szczęścia chyba skonam,
02.
Anturium, amarylis oraz azalie wielbiła,
Ambrozję ze słupków i pyłku sobie ceniła,
Wiosną kusiły pąki, a jakże, całe ich pęki,
Wodziała za nimi wzrokiem, brała do ręki,
Muskała czule twarzą, dłońmi czy ustami,
Maczała w rosie i chciwie spijała wargami,
03.
Aktualnie, nic nie kwitnie za ich szybami,
Amfibrachy niechaj przemówią sylabami,
Wielu słów mówić nie wypada, nie trzeba,
Wiedząc, że z gęby powstanie tu cholewa,
Mogę stwierdzić to dosadnie i dobitnie,
Mimo wszystko byłoby mało ambitnie,
04.
Ambaras w popularnym dylemacie twi,
Alkowa niestety nie domyka swych drzwi,
Walca nigdy w niej nie było, lecz to tango,
Wykidajło, znane wirujące trudne mambo,
Między wiersze wkradła się niedyskretnie,
Metafora znana wszystkim tak konkretnie,
05.
Autorytet jej się śnił i zawrotna kariera,
Ale nieco niżej dziś, ustawiona bariera,
Wie doskonale, że to nie bułka z masłem,
Więc, kierując się w życiu takim hasłem,
Może teraz bywać wziętą polonistką,
Ma jednak wadę, gdyż jest egoistką,
06.
Aprobata Miłej, Grzecznej Dziewczynki,
Ażeby sprawiać nie tylko dobre uczynki,
Wymaga chodzenia bez smyczy, luzem,
Wówczas, z każdym łotrem czy łobuzem,
Ma większe szanse, a jeśli będzie kumata,
Mieć może tak, jak Mistrz i Małgorzata,
07.
Analogicznie, w ten czas, siódmego dnia,
Aktualnego, w jej menu, dostąpił dania,
Wieczerzę otrzymał, na którą nie liczył,
Wiedz, że nie jarską, ani koszerną zaliczył,
Milczenie tutaj, będzie tym diamentem,
Mowa natomiat świętym sakramentem,
08.
Atłasowe, delikatne przebranie, aksamit,
Ażurowa bielizna, a w niej lady dynamit,
Welur dla zmysłów, tudzież dotyk satyny,
Wykwintnisia paryska, pocieszna z satyry,
Moliera, tam gdzie romantyka dziewczęca,
Modna, miła, lecz w uczuciach bez pojęcia,
09.
Autoprezentacjom swym jedynie wierzą,
Autoprezenterzy, i dobrze o tym wiedzą,
Wprowadzjąc w błąd, oszukują własne ja,
Wtórując sobie nie widzą, że sięgnęli dna,
Molier to w Świętoszku przekazuje, w ton,
We własnej sztuce i komedii Szkoła Żon,
10.
Adres jej i namiary wyjęte są, z kapelusza,
Amatorom uroków krew i serca porusza,
Wtedy usypia w nich tę męską czujność,
Wielu z nią zechce docenić życia bujność,
Ma zdolności do knucia i manipulowania,
Możliwe też, że do łgania i molestowania,
11.
Animalizm, erotyzm wyssała z mlekiem,
Antidotum bywały, a tu i ówdzie lekiem,
Wina i kara, zbrodnia, róża oraz cierń,
W tym samym ciele rzucają jeden cień,
Mówiła szptem, bo chciała być blisko,
Mieniła się tym, że nie jest modliszką,
12.
Aparycję, posiada wręcz bez żadnej skazy,
Autoportet, jedyny i wyszukany, z bazy,
Wymiary, wdzięk i czar wprost z katalogu,
Wabi tym miodem od samego już progu,
Miętę wyczuwa nie tylko przez rumianek,
Melisę rzuca falującej wodzie, jak wianek,
13.
Adekwatną liczbą miała być trzynastka,
Ambitne oczko uznało, że to namiastka,
Wtedy trójki przemówiły na dwa głosy,
Wyżej poprzeczka, prawie pod niebiosy,
Może podwoimy pulę do sumy sixty six,
Mocnym akcentem oddamy wtedy cześć,
14.
15.
Awansu drabinka od lat, niezmienna,
Aby piąć się po szczebelkach, powinna,
Wiedzieć, iż tylko najwyższe góry i szczyty,
Wywołują euforię, glorię oraz zachwyty,
Miss World, przy niej, to marna płotka,
Musi tylko zadbać o siebie, ale od środka,
16.
Alina, Balladyna czy może Goplana,
Ani jedna z nich jest, nie przegrana,
Wszystkie one godne są, ubolewania,
Wybranka niezdolna już do kochania,
Małżonkowi staje na przekór, pomimo,
Możności przemiany w najlepsze wino,
17.
Alter ego, negatyw to czy wierna kopia,
Autentyk, sobowtór naśladowca czy fobia,
Wiedza ta należy do autora tegoż postu,
W czas lub później, dowiesz się po prostu,
Możesz wywnioskować również z tekstu,
Masz i wybór, by zapytać, bez pretekstu,
18.
Autobiografię własną, sama sobie tworzy,
Aby przed nikim i nigdy się nie otworzyć,
Wieszcz nasz, także przez to przechodził,
Wiersz do swojej M... przd laty spłodził,
Maestro sympatii swej poświęcił wersy,
Mizerne pocieszenie, że to nie ja pierwszy,
19.
Atutowy As nadal pozostaje w rękawie,
Apokalipsa to, nie spotkanie przy kawie,
Wyjęcie go spowoduje, że zejdzie lawina,
Wytworzy to skutek kuli śnieżej, domina,
Motyli efekt zamiast tych, co w brzuszku,
Matematyczną teorię chaosu, ale w łóżku,
20.
Aneks do umowy ustnej, nadal ważny,
Anonim pisać, akt niegodny, niepoważny,
Wiercąc dziurę w brzuchu, zero wskurasz,
Wiedząc, jak wysoko byłeś w chmurach,
Monsum, tsunami, albo trzęsienie ziemi,
Marne szanse, tu niczego już nie zmienisz,
21.
A Twa mowa, potęga słowa, bez dystansu,
Ale z taktem, bez pruderii i dysonansu,
Wielka, nieznana i groźna słów była to siła,
Wręcz straszna we dnie, a co noc się śniła,
Moc seksapilu, Twoja naga broń kobieca,
Mało, że rozpala to dokładasz do pieca,
22.
Achy i ochy podziałały, jak na byka płachta,
Apetytu narobiły na spory kawałek ciasta,
W wiśniowym sadzie, jędrne od soczku,
Wisienki czekały na kruchym ciasteczku,
Maczałaś swoje paluszki w owocu miąższu,
Moja drabinka sterczała w ogrodu gąszczu,
23.
Apetycznie chrupane były po troszeczku,
Aby nie ujrzeć dna w Twoim koszyczku,
Wciąż dodawałaś nowalijki oraz witaminy,
Węgierki, brzoskwinie, truskawki, maliny,
Mimo, że nie przestrzgałem rygorów diety,
Mało jadłem, choć ciągle rósł mój apetyt,
24.
Ale urzekła mnie Twoja dziwna historia,
Acz za bardzo krzywa jest jej trajektoria,
Wątróbka ankietera z fasolką i chianti,
Wtedy zacząłem o swój organ się martwić,
Może nie z winem, lecz w sosie własnym,
Milczenie Owiec, byłoby wyciem żałosnym,
25.
A gdy pewnego dnia o fantazje zapytałem,
Argumentu użyła, odpowiadając pytaniem,
W reakcji widoczne było, że zna sposoby,
Wdziękiem zachęca i stapia pierwsze lody,
Moje upodobania? Patrząc w oczy zagaiła,
Mnie, podnosząc zgrabny tyłek z fotela,
26.
Atrybuty ukazała, na dowód je unosząc,
Akordem zakończyła, bo ciałem kusząc,
Wzrok skierowała na pytającego, pewnie,
Wyraziła, to co chciała, dosadnie i jawnie,
Mogła być pewną, że osiągnęła przewagę,
Miała na to, nieodpartą ochotę i odwagę.
27.
Arcytrudne jest Poskromienie Złośnicy,
Adkwatnie jak Ugłaskanie Sekutnicy,
Wielka Passa dopomogła w opisaniu dam,
Wiele narobiły ran, gdym był u ich bram,
Mimochodem rozwarte zostały na oścież,
Mniemam iż celowo, wiesz o tym przecież,
28.
29.
Astralne ciało z wielkim napisem Love,
Achondryt, zamieniłaś W Twardy Głaz,
Wszystko co chciałaś mogłem wtedy dać,
Wiedziałaś, że Twój to i tylko Twój czas,
Miałaś ode mnie Perły, cenne zdobycze,
Miast na szyi, użyte w Twoim niebycie,
30.
Anse i niuanse z czasem podzieliły nas,
A ja Zabrałem Ci Kamień z Wielkim LOVE,
Wiem, że nie jesteś wcale brzydka i durna,
Wiem, co słyszysz gdy śpiewa Turnau,
Mówiłaś, że Naprawdę Nie Dzieje Się Nic,
Mieć Dwadzieścia Cztery Smutki to pic?
50.
51.
52.
53.
54.
58.
59.
60.
Antyepopeja na styl komicznego poematu,
Aby powstać, nie potrzebowała dylematu,
Wena na to, Przeminęła tak, jak odurzenie,
Wiatrem, jak słynna Duma i Uprzedzenie,
Możesz dziś oszukać swoje przeznaczenie,
Możesz także wysłać tu, cięte ostrzeżenie,
61.
Akapity, zwrotki, cudzysłowy, marginesy,
Apostrofy i cytaty nie działają jak magnesy,
Wiersze pisać, czy wogóle dziś jest sens,
Wiersze czytać, po co, takie właśnie jak ten,
Może łatwiej leżeć, spać, by doceniać czas,
Mało stracicz, dobrze sobie wszystko zważ,
62.
A co dało impuls i zostało tym powodem,
Aby spisać tę historię, teraz Ci odpowiem,
Wyrok zawczasu wydany, banitą skazany,
Wyalienowany, ukrzyżowany, wygnany,
Miałaś pod kontrolą, dawno planowane,
Misternie zbudowane i trudne pytanie,
63.
A zapytałaś mnie o namacalne spotkanie,
Ale było też oczekiwanie, na moje zdanie,
Wiedziałaś, że każda odpwiedź będzie zła,
Wiedziałem, iż powodem nasz cywilny stan,
Misja Twoja zakończona została sukcesem,
Moja, jak chciałaś, przepadła z kretesem,
64.
Akcja i intryga miała tu ukazać dominację,
Artyzm, aby przejść kolejną transformację,
Wielkiej Nocy nie doczekać i przeskoczyć,
Wcielić się w inne by połechtać, podroczyć,
Męskie ego, nowe, świeże by dosadnie,
Można było wykrzystać, lecz nie ostatnie,
65.
Ale nie wpadajmy w tę obsesyjną panikę,
Antyczna bogini, synonim triumfu, Nike,
Wictoria spadkobiercą Waszych wszech,
Wyimaginownych cech, tylko ona liczy się,
Małgosia Jeden Grzech, Monika "była" OKej,
Między wierszmi, drugie ujrzysz oblicze jej,
66.
Autostradą, Route 66 pędzilaś donikąd,
Arteria, Szosa Lincolna i Ty, ktoś znikąd,
Woziłaś się dumnie, niczym wielka dama
Wzdłuż i wszerz, tak z wieczora jak i z rana,
My Way, oznaka to była sukcesu, legenda,
Matka wszystkich dróg, a jednak przeklęta,
67.
Antypatia między nami, wtedy nie istniała,
Atagonizm para bardzo skrzętnie pomijała,
Wiesz zapewne "jak Ty mnie zaiponowałaś,
W tamtej chwili", ewidentnie to wiedziałaś,
Metafory, alegorie, porównania i symbole,
Między tym amator kwaśnych jabłek. O, ja Pierdolę!