Popołudniu wybrałam się do parku, żeby zaczerpnąć troszkę powietrza odpocząć może coś napisać.
Piękny majowy dzień słońce, lekki wiatr wiosna w pełni widać ją już wszędzie, przysiadłam na ławeczce w samym centrum parku tuż obok niedużego stawu, po którym pływały dzikie kaczki. Pomyślałam patrząc na nie, że to był dobry pomysł by tu przyjść z torebki wyciagnełam swoj niebieski notes rozsiadłam sie wygodnie zapisałam jedno zdanie i pogrążyłam się w zadumie. Długo trwałam w tym zawieszeniu myślami błądząc zupełnie niewiem gdzie. W oddali słyszałam śmiech bawiących się dzieci, rozglądałam się dookoła i pomyślałam, że jest pięknie zielona trawa kompozycje kwiatowe z różnokolorowych tulipanów i moje ukochane magnolie w pełnym rozkwicie, aż żal że zakwitają tylko na wiosnę. Holandia to niesamowity kraj, tyle barw pięknych kwiatów, krajobrazów i ludzi to niebywałe by w jednym miejscu występowało tyle różnych kultur, wyznań, narodów pomyślałam, że tu jest moje miejsce na ziemi. Chwilę jeszcze trwałam w tej zadumie nagle usłyszałam za sobą dziwny stukot odwróciłam głowę i ujrzałam zmierzającego w moim kierunku staruszka szedł powoli podpierając sie laską, pomyślałam że starość to okropna sprawa, i że mnie także nie ominie to smutne. Staruszek zbliżał sie w moim kierunku, a mi przez głowę przemkła myśl by nie zechciał przypadkiem usiąść obok mnie chciałam być sama. Mężczyzna doszedł powolnym krokiem do ławki, na której siedziałam zatrzymał się popatrzył na mnie a na jego twarzy pojawił sie uśmiech, wyglądał bardzo dostojnie niebieska koszula granatowy sweter i spodnie również w odcieniu granatu na głowie miał kaszkiet pmyślałam, że wygląda całkiem elegancko i przystojnie jak na swoje lata i odwzajemniłam uśmiech...
- Piękny dzień nieprawdaż ? zapytał
- Owszem piękny odpowiedziałam
- Czy miejsce obok jest wolne chciałbym na chwilę przysiąść
- Tak tak odpowiedziałam proszę...
Ruszył wolno w moim kierunku i zajął miejsce obok mnie, chwile siedzieliśmy w zupełnej ciszy wkońcu, postanowiłam że poszukam innej ławeczki chciałam przecież być sama. Otworzyłam torebkę by schować do niej swoje rzeczy wtedy On jeszcze raz zwrócił sie do mnie i powiedział:
- Nie uciekaj, proszę moje dziecko
- Nie uciekam odpowiedziałam z pewnym zmieszaniem, poprostu nie chcę Panu przeszkadzać
- Ależ nie przeszkadzasz, przeciwnie będzie mi bardzo miło posiedzieć w Twoim towarzystwie
- Jest Pan bardzo miły odpowiedziałam
Z lekkim zdenerwowaniem zaczełam marszczyć kartkę w notesie chyba zauważył moje poddenerwowanie i zapytał mnie po raz kolejny:
- Piękny dzień ...dawno nie było tak słonecznie
- Tak to prawda potwierdziłam
- Co tam piszesz moje dziecko zapytał
- Zalałam się rumieńcem zamknełam notes, w którym zapisane było jedno zdanie '' Ile Twoja miłość znaczy dla mnie? " i mocno przycisnełam go do piersi, takie tam bazgroły nieważne Proszę Pana
- No uchyl rąbka tajemnicy powiedział spokojnie
- Zastanawiam się, nad tym " Ile dzisiaj znaczy miłość...?"
- Hmm...poważne i trudne pytanie sobie stawiasz moje dziecko, pozwól że powiem Ci co ja na ten temat myśle może to pomoże Ci w odnalezieniu odpowiedzi na to pytanie...
- Chętnie posłucham odpowiedziałam...
Miłość moje dziecko to moim zdaniem naj niebezpieczniejsza broń tego świata, przychodzi niczym cichy zabójca bierze we władanie duszę rozum serce, bywa że jest piękna daje nawet szczeście ale momentami jest też okrutna, zadaje rany bolesne z czasem pozwala by się zablizniły, tylko dlatego by potem otworzyć je na nowo i zadać podwojny ból. Żyje na tym świecie 75 lat troszkę dłużej jak ty i wiele przeżyłem złego, prowadziłem dość swobodne życie niczego sobie nie odmawiałem, byłem draniem kochałem wiele kobiet ale tylko jedną naprawdę, miała na imię Lisa i była piękną kobietą. Byłem zakochany w niej po uszy, niestety Lisa pochodziła z dość bogatej rodziny i zwyczajnie nie dane nam było się spotykać, byłem według jej rodziny za głupi za biedny partia poprostu nie dla niej. Bardzo przeżyłem odtrącenie z jej strony, cierpiałem długo swój żal i frustracje przelewałem na innych, rozkochiwałem w sobie kobiety tylko po to by potem je porzucać, teraz mi z tego powodu wstyd co prawda szybko z tym skończyłem, ale to nie zmienia faktu, że zadawałem ból innym by ukoić swój własny. Wiele razy dziecko, zadawałem sobie to pytanie które Ty sobie dziś stawiasz '' Ile znaczy miłość '' lata mijały powoli już przyzwyczaiłem sie do faktu, że będę sam bo nikogo już tak nie pokocham. Lisa znaczyła dla mnie wiele zrobiłbym wszystko dla niej. Gdzieś od wspólnych znajomych dowiedziałem się, że wyszła młodo za mąż za jakiegoś dobrze sytuowanego chłopaka, że ma dzieci dobre życie to wtedy zdałem sobie sprawe, że już wszystko stracone trudno żyć jednak trzeba było dalej. Tak zleciało mi życie do 60tki w samotności, moja sytuacja materialna była już nieco bardziej ustabilizowana, mogłem pozwolić sobie w zasadzie na wszystko wycieczki imprezy itd. Na jednej z takich imprez znajomy powiedział chodź chce Ci kogoś przedstawić, nie mogłem uwierzyć własnym oczom przede mną stała ona - Lisa co prawda już nie taka młoda, jednak nadal piękna blądynka o niebywale niebieskich oczach... Witaj powiedziała do mnie łagodnym głosem, byłem w szoku wydusiłem z siebie Lisa to ty ? odpowiedziała tak to ja. Długo jeszcze nie mogłem wypowiedzieć słowa wszystko we mnie ożyło na nowo ze zdwojoną siłą, wszystkie uczucia na nowo zalały wydawałoby się już zamknięte na nie serce. Co u Ciebie spytałem? u mnie hmm... teraz już dobrze odzyskałam spokój i wolność. Próbowałem w głowie ułożyc sobie to co powiedziała, zapytałem jak to przecież mówiono, że masz dobre życie męża dzieci... Tak odpowiedziala męża dzieci owszem, ale życie wcale nie takie dobre. Mój mąż to okropny człowiek, życie z nim to było piekło, najprawdopodobniej nigdy mnie nie kochał dzieci także, roztrwonił nasz majątek i odszedł do innej kobiety rozwiedliśmy się powiedziała, a ja nie mogłem uwierzyć w to co słyszę. Od tego momentu postanowiłem, że tym razem udowodnie jej ile dla mnie znaczy, udało się niecały rok po naszym powtórnym spotkaniu wzieliśmy cichy ślub, żyliśmy dobrze ja dawałem szczęście jej ona mi sielanka trwała 3lata, Lisa zachorowała przegrała wojnę z chorobą i opuściła mnie już na dobre, przynajmniej w tym świecie. Niedługo minie 12 lat jak jej nie ma, a ja wciąż czuje jej obecność, te 3lata z nią znaczyło dla mnie wiele i pozwoliło udzielić mi odpowiedzi na pytanie " Ile znaczy miłość" otóż kochana, miłość ma w sobie tyle sensu ile sami chcemy jej nadać, często bedzie boleć zawodzić ale warto o nią walczyć by choć na chwilę poczuć ją w sercu...
Chwilę jeszcze siedzieliśmy w ciszy byłam pod wrażeniem tego co mi opowiedział miałam tyle pytań, jednak nie mogłam wydusić słowa po jakimś czasie powiedział:
- Czas na mnie moje dziecko dziekuje za miłe spędzony czas
- Wydusiłam z siebie Nie to ja dziękuje bardzo mi Pan pomógl
- Nie ma za co do widzenia
Wstał i poprostu odszedł, a ja nadal będąc w szoku zapakowałam notes do torebki i ruszyłam w droge do domu. W głowie krążyło mi wiele myśli, ale jedno wiedziałam napewno znałam już odpowiedź na pytanie zapisane w notesie, i poczułam radość i spokój, spokój którego tak mi brakowało.
n@di
https://www.youtube.com/watch?v=RICCFDska00